Przecinając Gruzję

Gruzja od lat wydawała mi się intrygującym i nieodkrytym kierunkiem. Znajduje się raptem kilka godzin lotu z Polski, stąd też jest to popularny kierunek wśród turystów. Z pewnością mają na to wpływ niskie ceny.

Museum of Fine Arts w Tbilisi to jedna z pierwszych atrakcji odwiedzonych tuż po lądowaniu. Było dość zimno, na ulicach pustki, wokół jedynie bezpańskie psy. Stosunkowo blisko pierwszego budynku znajduje się stara siedziba parlamentu Gruzji.

Wędrując przez miasto, czując narastające zmęczenie po nieprzespanej nocy, trafiliśmy na typowy, gruziński rynek. Mimo wczesnej pory, nie było tam zbyt wielu ludzi.

Ktoś może pomyśleć, że w stolicy jest drogo, co nie jest prawdą w Gruzji. U piekarza ceny są niewiarygodnie niskie – najdroższa rzecz na zdjęciu jest warta ok. 4-5 złotych.

Sweti Cchoweli w Mccheta został dodany w 1994 do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Ostre kąty zdają się pasować do burzowej pogody.

Bogato dekorowane wnętrzne kościoła pełne drobnych detali. Moją uwagę zwróciło niezwykłe zdobienie tronu umieszczonego pośrodku pokoju.

W budowli można znaleźć Jezusa pod wieloma postaciami – od fresku na ścianie po rzeźbę na krzyżu.

Pierwszy nocleg w jednej z wielu wioseczek Gruzji. Pozwolenie dało kilku chłopaków, którzy spędzali czas na okolicznym boisku.

Ludzie zdają się nie przejmować praniem powieszonym przed blokiem, niemal jak w Polsce kilkadziesiąt lat temu.

Gruzini są niezwykle dumni ze swojej flagi, wieszając jej gigantyczne wersje widoczne z dużych odległości. W drodze do Vardzii mija się malownicze tereny pokryte lasami.

Po dotarciu do Vardzii próbowaliśmy znaleźć nocleg – jedna z zapytanych osób odmówiła, po czym weszła do chałupy ze zdjęcia.

Widok z balkonu miejsca, gdzie udało się znaleźć nocleg. Monastyr został wykuty w skale setki lat temu, ujawniając się po odpadnięciu części skały.

Wczesnym rankiem, w drodze do zakonu, minęliśmy most nad rzeką Kura.

Na miejscu znajdują się setki jaskiń, któe przeznaczone były pod konkretne zadania. Można sobie tylko wyobrazić, jak ciemno tam było setki lat temu. Niektórych miejsc używano do wypieku chleba, odprawiania modłów i wielu innych rzeczy. Miejsce to robi jeszcze większe wrażenie z bliska. Brakuje tylko ilustracji przedstawiających to, jak życie w skale wyglądało.

Z Vardzii trzeba było wrócić, by kontynuować drogę do Armenii. Udało się nam złapać na stopa Francuza z wynajętym kierowcą. Nie przejmował się zakazami, a w pewnej chwili zaczął śpiewać tradycyjną,Gruzińską pieśń… Ku mojemu zdziwieniu, Francuz do niego dołączył!

Bliżej granicy z Armienią krajobraz uległ zmianie. W tyle pozostały strzeliste szczyty, okolice zaczęły wypełniać stare, wiejskie domy i maszyny. Tuż przy granicy, góry pojawiły się na nowo. Pomocny kierowca zdecydował się podwieźć nas do Gyumri w Armenii.