Iracki chaos

Irak to kraj hałasu, pyłu, szumu i smrodu spalin. To miejsce, gdzie dynamiczny rozwój hamowany jest przez trudną sytuację geopolityczną.

Widok na okolicę z bardzo wysokiego wieżowca. Godzina około 12, temperatura na tyle trudna do zniesienia, że praktycznie mało kto decydował się na wyjście bez samochodu. Chodzenie w takim upale jest dość trudne, a już szczególnie w oparach spalin.

Okazuje się, że w kraju, gdzie cała zarobiona kasa trafia do kieszeni, służba zdrowia nie jest w najlepszym stanie. Według badań przeprowadzonych wśród kurdyjskich medyków, większość z nich jest silnie niezadowolona z jej poziomu. Wskazują głównie na brak wsparcia dla ubogich, złą opiekę nad rodzinami oraz potrzebę wprowadzenia systemu ubezpieczeń zdrowotnych.

Życie w Kurdystanie zdaje się normalne i powolne, firmy są pootwierane. Nie odczuwa się tego, że południowa część kraju jest nieustannie atakowana. Plusem bazaru jest to, że można kupić naprawdę świeże warzywa, które wyglądają na wyciągnięte wprost z farmy.

Choć dach jest cieniutki, upał stał się o wiele mniej dokuczliwy – najmniejszy cień pozwala na spokojny oddech.

Dzięki przemyślanej ekspozycji nietrudno zdecydować się na najlepszy hijab. Analogicznie, każda kobieta znaleźć może tu idealną burqę w najlepszym dostępnym kolorze.

Bazaaru doglądają ludzie schowani w klimatyzowanym pomieszczeniu.

Z Erbilu nie jest zbyt daleko do m.in. Bagdadu, jednak będąc turystą, można mieć problem z dostaniem się tam – w przeciwieństwie do północy, reszta kraju nie wydaje wiz on-arrival.

Meczet Jalil Khayat widziany z poziomu ulicy – na jego tle niedokończona fontanna wypada naprawdę słabo.

Ulicznych sprzedawców można spotkać w wielu miejscach. Nikt za bardzo nie przejmował się śmieciami na ulicach, zarazem to niemożliwe, by istniał kraj arabski bez rynku pełnego delikatnych, stylowych dywanów.

Wieczorne życie w pełni, ludzie próbują zająć praktycznie każdy skrawek miejsca.

Na bazarze bardzo łatwo się zgubić – od czasu do czasu można trafia się na skrót, jednak zwykle są one opuszczone i ciemne.

Wieczorem ulice wypełniają się ludźmi, którzy siedzą, jedzą i cieszą się towarzystwem przyjaciół.

Po zakupach odzieżowych można prędko złapać przekąskę za dolara czy dwa.

Street food w trakcie przygotowań – jest niezwykle tanie, świetnie smakuje, a warzywa są świeże.

Nie ma nic ważniejszego niż chai (herbata)! Można ją kupić wszędzie, kosztuje mniej niż dolar, a podaje się ją w małych kubeczkach z dużą ilością cukru. Kobieta trzymająca tacę z herbatą podeszła do mężczyzn i zaoferowała im kilka kubków.

Erbil jest kolosalny, co przy braku systemu komunikacji czyni samochód podstawowym środkiem transportu. Niezależnie od godziny ulice wypełnione są dziesiątki samochodów pędzących w różnych kierunkach.

Jak już zostało wspomniane, alejki są dość ciemne, jednak nigdy nie czułem się zagrożony.

Nowe osiedla powstają niemal natychmiastowo i można je zauważyć praktycznie wszędzie.

Wielu sprzedawców spędza czas na rozmowach z przyjaciółmi, nie przejmując się zbytnio sprzedażą. Na ostatnim zdjęciu lodówka pełna warzyw i kebabów gotowych do zjedzenia.

Dzieci siedzą na szczycie starego miasta w Erbilu.

Flaga Irackiego Kurdystanu dumnie powiewa w samym centrum starego miasta.

Muzeum dywanów w starym mieście posiada dość interesującą kolekcję fotografii przy wejściu.