Przez Izrael i Palestynę

Do Izraela i Palestyny nie miałem szczególnych oczekiwań. Spodziewałem się spokojnej podróży po stosunkowo ciepłych krajach, nawet mimo zimowej aury.

Okazało się, że mieszkają tam nie tylko intrygujący imigranci, ale również na własnej skórze można przekonać się o tarciach między państwami.

Mimo chłodnej, grudniowej pogody, było wystarczająco ciepło, aby rozpiąć kurtkę.

Na samym brzegu Eilatu, blisko granicy, znajdowała się plaża pełna namiotów i ludzi z całego świata – Rosjan, Polaków i wielu innych.

Kolejnego dnia znaleźliśmy się na wylotówce małego, górskiego miasteczka. Zabrał nas tam późną nocą pędzący, ukraiński kierowca. Słuchał on strasznej, death metalowej muzyki, składającej się głównie ze słowa „śmierć”.

Pod koniec dnia trafiliśmy na parking wypełniony kamperami, gdzie jeden z izraelskich turystów radośnie wyraził zgodę na to, byśmy rozłożyli namiot za jego domem na kółkach.

Jerozolima jest dość spokojna, choć ulice pełne są żołnierzy, co z jednej strony wzmaga poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej jest nieco przerażające.

Na zdjęciach wiekowe groby, które można znaleźć wewnątrz starego miasta oraz drzewa w ogrodzie Getsemani.

Niedaleko starego miasta znajduje się dzielnica arabska, rozrzucona po górzystych obszarach Jerozolimy.

Nocą, stare miasto wygląda zupełnie inaczej, sprawiając dużo ciaśniejsze wrażenie niż za dnia. Konserwatywni Żydzi przemykali prędko ulicami starego miasta, nie zwracając najmniejszej uwagi na kogokolwiek poza swoimi pobratymcami.