Uroki USA II
Dalsza część zdjęć z pierwszego razu z zachodem USA…
Jadąc na południe Kalifornii uznaliśmy, że to dobra okazja na odwiedzenie Tijuany. Wystarczyło przejść kilkaset metrów przez granicę, by znaleźć się w innym świecie. Na granicy spotkaliśmy osoby, które legalnie próbowały przejść na drugą stronę. Kontrola bezpieczeństwa była czasochłonna, co pogarszała wysoka temperatura.
Niektóre miasta opustoszały po czasach gorączki złota. Ballarat to jeden z przykładów. Mieszka tam jedna osoba, która siedzi przed budynkiem z bronią i wita podróżników, oferując napoje, jeśli są spragnieni. W mieście stoi kilka pustych budowli, które m.in. służyły jako więzienie.
Na pierwszym zdjęciu budynek zajęty jest przez jedynego mieszkańca. Wokół pustynia, upał i ani żywej duszy (poza kilkoma osłami). W okolicy był tylko jeden obszar, który od czasu do czasu okupowany jest przez motocyklistów lub grupy przyjaciół, przyjeżdżających tu imprezować i spędzać czas.
Dzikie osły gapiły się na przejeżdżający samochód, po czym oddały się poprzednim zajęciom, czyli staniu bez ruchu i opalaniu się w skwarze.
Nocny postój w Dolinie Śmierci był jednym z najgorszych, najbardziej absurdalnych pomysłów. Nie tylko praktycznie spłonęliśmy od gorąca, a nasze usta nieustannie wysychały, nie mówiąc o tym, że nie sprawdziliśmy śpiworów czy namiotu pod względem skorpionów.
Jeszcze dalej znajdowało się kolejne ghost town pełne rzeźb stworzonych przez polsko-belgijskiego artystę A. Szukalskiego.
Niestety, nie udało nam się dotrzeć na rodeo na czas, więc obejrzeliśmy raptem kilka prób na koniu i występ przeciętnych muzyków. Na terenie znajdowało się wiele ogromnych maszyn. Trudno znaleźć taki sprzęt w Europie.
Adrian, wspomniany wcześniej ksiądz z Polski, pozwolił nam zostać u niego w Cedar City, Utah przez parę tygodni. Byliśmy mu bardzo wdzięczni, gdyż zgodnie z pierwotnym planem mieliśmy łapać stopa przez Texas na Florydę. Okazało się, że w ten sposób wjechalibyśmy prosto w huragan Katrina. Miasto znajduje się nieznacznie na uboczu pomiędzy kamienistymi górami. Niektórym może wydawać się nieco nudne, jednak nigdy nie zapomnimy spędzenia dwóch tygodni w amerykańskim miasteczku.
Wielu ludzi w Europie nie zdaje sobie sprawy z tego, że w USA niełatwo kupić napoje na sztuki. O wiele częstsze są zestawy po 12, 24 czy nawet 36 sztuk.
Park Narodowy Everglades znacznie różni się od tych zachodnich. Jest kompletnie płaski, jakby jechało się na wodzie. Dopiero tam zobaczyliśmy martwego orła. Sytuacja była nieziemska, gdyż parę minut wcześniej tego ptaka nie było. Co się stało, że nagle pojawił się martwy obok drogi?
W Europie można natrafić na bezdomne psy czy koty, a Floryda ma zupełnie inną odmianę tego typu zwierzęcia.
Ostatnie chwile przed odlotem do Polski spędziliśmy w Nowym Jorku. Jak było wcześniej napisane, stanowiska z hot dogami są praktycznie wszędzie. Nawet na ulicach nowoczesnego miasta można znaleźć miejsca pełne starej technologii jak budka telefoniczna, zapewne nadal działająca.
Tuż przed odlotem z kraju mieliśmy dość nietypową przygodę na cmentarzu. Spędziwszy tam nieco zbyt wiele czasu, okazało się, że strażnik pozamykał wszystkie bramy. Musiałem osobiście poprosić przez płot kogoś na przystanku, by wybrał numer i przystawił komórkę do mojego ucha, żebym porozmawiał z ochroniarzem. Na szczęście był jeszcze w innej części cmentarza, więc wrócił i otworzył bramę, umożliwiając nam powrót do Polski.